Dokumentacja zbrodni, praca zbiorowa pod red. J. Drabiny, Bytom 1993, ss. 304.
Gdy późną jesienią 1990 r. na posiedzeniu Zarządu Miejskiego Towarzystwa Miłośników Bytomia zapadła decyzja o wszczęciu prac nad książką, która odsłonić miała zbrodnie stalinowskie na Ziemi Bytomskiej, zdawałem sobie sprawę z trudności tego przedsięwzięcia. Nie miałem bowiem pewności, czy archiwa państwowe przechowały najbardziej interesujące nas materiały. A co ważniejsze, wiedziałem, że trudno do tej problematyki podchodzić bez emocji, która zaciemnić może obraz tej nieodleglej przecież epoki, zwanej jeszcze przed kilku laty eufemistycznie "okresem błędów i wypaczeń". Jednego wszakże byłem pewny, że zdołam zgromadzić wokół tematyki zespół kompetentnych i gotowych na podjęcie wielkiego wysiłku współpracowników. Nie wystarczyło bowiem przeglądnąć zasoby archiwów państwowych, szczególnie te ich zespoły dokumentów, które skazane były na zapomnienie, ale i przeprowadzić kwerendę w archiwach parafialnych i diecezjalnych. W niejednym wypadku trzeba było odejść od metody historycznej w badaniach a sięgnąć po socjologiczną, przeprowadzając wywiady z żyjącymi świadkami tamtych wydarzeń, szczególnie z rodzinami ofiar. Nie wspomnę tu trudności, choć było ich sporo, bo odsłanianie przeszłości jest najpierwszym obowiązkiem historyka, a podnoszenie kurtyny zapomnienia, na jakie skazani byli jakże liczni mieszkańcy naszego miasta, jest elementarnym wymogiem sprawiedliwości. Jako redaktor naukowy dzieła zdecydowałem oddać głos przede wszystkim dokumentom i suchym faktom, bo ich zgroza nie wymaga ani komentarza ani wywodów na temat ich przyczyn i historycznych uwarunkowań. Z tego samego powodu zdecydowałem zamieścić w książce odpisy dokumentów, by przemówiły własnym głosem, nierzadko głosem ówczesnych władz lokalnych. Najwięcej wysiłku wymagała rekonstrukcja pełnej listy ofiar stalinizmu w poszczególnych dzielnicach Bytomia. Tu bowiem nie można było odwoływać się do niesprawdzonych informacji. Autorzy uznali więc za konieczne przy każdym nazwisku podać źródło, z jakiego czerpali. Bo przecież w każdym wypadku chodziło o ludzkie życie, a więc wartość najwyższą, o wystawienie symbolicznego nagrobka tym dotąd bezimiennym bądź zapomnianym, których miejsce pochówku nazbyt często jest nieznane. Mniej z braku miejsca uwagi poświęciliśmy szykanowaniu miejscowej ludności, pomawianiu ich o niemiecką przynależność narodową, stawianiu przed trybunałami sądowymi PRL-u za "działalność wywrotową i spiskowanie z innymi mocarstwami", akcji wypieranianazw ulic itp. I sprawa ta, jako niezmiernie istotna, wykazująca bowiem metody stosowane przez miejscowe władze polityczne i organizacje do spętania społeczeństwa strachem, domaga się dalszych badań i publikacji. Mam świadomość i innych postulatów badawczych, skoro w książce nie podjęto próby analizy zbrodni stalinowskich w dzielnicach: Rozbarku, Suchej Górze, Stroszku, Łagiewnikach i Bobrku. Myślę, że nakładem Towarzystwa Miłośników Bytomia, które inicjuje i finansuje nie tylko badania tej problematyki ale i wydawanie książek o naszym mieście, ukażą się dalsze publikacje na ten jakże ważny temat.
Jan Drabina
Uwaga! Książkę tą można aktualnie nabyć w siedzibie TMB.
|